Gimnazjum- koszmarny błąd

Koszmar gimnazjum

Gimnazja, choć na skutek reformy szkolnictwa istnieją już od ponad dekady, nadal budzą sporo kontrowersji. W żadnym innym systemie kształcenia nie zdarza się tak wiele wypadków, których źródłem jest przemoc, szczególnie niebezpieczna, bo współistniejąca z buntem okresu dojrzewania.

Rodzice, nauczyciele i sami uczniowie przyznają, że czas gimnazjum był przez nich najmniej lubiany w całym okresie edukacji. – Strasznie bałam się tego momentu, gdy córka zacznie naukę w gimnazjum. Przed nią gimnazjum skończył syn, wiedziałam więc czego się obawiać. Przede wszystkim chodziło o przemoc, alkohol i narkotyki. Syn jakoś cudem uniknął tych wszystkich zagrożeń, ale baliśmy się, że Ania nie będzie tak odporna. Wiadomo, dziewczynka, najmłodsza i w dodatku chowana pod kloszem. A, jak to mówią, cicha woda brzegi rwie – mówi Hanna, mama dwojga dzieci, z których jedno już studiuje.

Początki najmłodszej córki w gimnazjum rzeczywiście nie były łatwe. Już po kilku tygodniach od rozpoczęcia szkoły, mała przestała interesować się nauką, a na plan pierwszy wyszła chęć dorównania koleżankom w swobodnym zachowaniu, ubiorze, podejściu do używek.

Pijana trzynastolatka i gra w „słoneczko”

– Najpierw z niedowierzaniem, a potem z przerażeniem zobaczyliśmy, że trzynastolatki potrafią przyjść do szkoły pijane! Sama byłam świadkiem awantury, którą wszczęła uczennica. A dyrekcja, nauczyciele? No cóż, starali się interweniować, ale dosyć słabo im to szło. Oczywiście, na wywiadówkach podkreślano naszą, rodziców, rolę w wychowaniu dzieci. Tylko jak tu wychować takie małolaty, skoro połowę dnia spędzają poza szkołą? W której w dodatku źle się dzieje? – pyta z goryczą Hanna.

Wspomina również historię, którą opowiedziała jej córka. Chodzi o grę w „słoneczko”, polegającą na odbywaniu stosunków płciowych grupy chłopców z dziewczynkami, leżącymi w kółku z rozłożonymi nogami. Przegrywa ten, który jako pierwszy będzie miał wytrysk.

Co się jeszcze dzieje w gimnazjum? Słynna już sprawa 13-letniej nożowniczki, która bez przyczyny podźgała nożem koleżankę podczas szkolnej przerwy, do dziś mrozi krew w żyłach. Gimnazjaliści palą, piją, zażywają dopalacze, narkotyki, uprawiają seks. Gimnazjaliści, czyli 13-letnie dzieci. Jeszcze niedojrzałe pod żadnym względem, ani emocjonalnym, ani seksualnym. Skąd więc bierze się taka ogromna potrzeba doświadczania „dorosłego” życia?

Winny system?

Rodzice winią system. Nieuzasadnione żadnymi pozytywnymi względami rozstanie z podstawówką, w której dzieci spędziły pierwszych sześć lat szkolnego życia, w której się zadomowiły i czuły się bezpiecznie. Uczniowie przyznają, że gimnazjum i dla nich jest lub było koszmarem. Począwszy od nowych nauczycieli i kolegów po nagłe obciążenie większą ilością przedmiotów i zadawanych do domu lekcji. Mówią, że wyłamać się z obowiązującego „kodeksu” gimnazjalisty (alkohol, narkotyki, imprezy, seks) to jak popełnić samobójstwo. Antek, który w zeszłym roku poszedł do liceum, tak wspomina pobyt w gimnazjum: - Wszystko musiałem nosić ze sobą. Zostawiłem kurtkę w szatni, to po lekcjach już jej nie było. O pieniądzach na sklepik można było zapomnieć. Zawsze bowiem znalazł się starszy „kolega”, któremu moja forsa była właśnie potrzebna. Jak nie miałem kasy, to po prostu zabierali mi komórkę, zegarek, nawet buty. Czy próbowałem coś z tym zrobić? No, jasne, ale szybko zwątpiłem we własne umiejętności. Nauczyciele udawali, że nic się nie dzieje, a poskarżyć się do samej góry, czyli dyrekcji, to jak strzelić samobója. Byłem raczej mikry, w walce wręcz nie miałem szans. Zresztą, myśli pani, że tu obowiązywały jakieś zasady fair play? Gdzie tam – do jednego potrafiło wyskoczyć i pięciu naraz. Starałem się schodzić im z oczu i jakoś dotrwałem do końca. Szczęścia nie miał mój kolega, którego nie dość, że ograbili z pieniędzy, to jeszcze tak mu spłukali głowę w klozecie, że przestał w ogóle odwiedzać szkolne wc.

Bezradność nauczycieli

Czy nie ma wyjścia, aby zapobiec podobnym zdarzeniom? Czy każdy gimnazjalista skazany jest na uleganie wpływom rówieśniczego środowiska, patologiom?

Pedagodzy przyznają, że nie radzą sobie z zachowaniami uczniów na lekcjach. – Uczniowie przeklinają, zwracają się do nauczyciela per „ty”, jedzą hamburgery, dziewczyny malują paznokcie. Na zwrócona uwagę nie reagują, a zawsze mają pod ręką jeden argument: „Tylko mnie pani tknie, a zawiadomię gliny”. Ja po dwóch latach pracy w gimnazjum musiałam zrezygnować, nie chcąc do reszty stracić wiary w przyszłość narodu. Wróciłam do podstawówki, gdzie też nie jest wspaniale, ale tam dzieciaki jeszcze znają jakieś granice – mówi Agnieszka, nauczycielka języka polskiego w dużym mieście wojewódzkim.

Złagodzić bunt

Psycholodzy podkreślają natomiast, że choć okres buntu nastolatków to trudny czas, można go złagodzić, wytyczając dzieciom jasne zasady. Przede wszystkim: żadnych imprez w środku tygodnia, a w weekendy tylko reglamentowane czasowo i pod kontrolą rodziców. Trzynaście lat to za mało na prezent w postaci swobody decydowania przez dziecko, z kim się zadaje i w jaki sposób spędza czas. Wystarczy przełożyć pierwszą klasę gimnazjum na stary system edukacji i wychodzi nam jasno, że ten domorosły gimnazjalista to w rzeczywistości uczeń siódmej klasy podstawówki, a więc jeszcze bardzo gorzkie dziecko.

Rozmawiajmy z naszymi wczesnymi nastolatkami nie tylko w zakresie „jak tam było w szkole?”, ale również o ich przyjaźniach, fascynacjach, zwyczajach szkolnych. Dzieci, które mają stały, dobry kontakt z rodzicami na pewno trudniej ulegną wszelkim odstępstwom od norm zachowania. Najlepiej, żeby nie uległy wcale – ale trzeba wziąć pod uwagę, że czas dojrzewania to czas popełniania błędów. Zadbajmy tylko o ich częstotliwość – aby była jak najmniejsza, w czym niezwykle pomocna jest szczera, autentycznie bliska relacja.


Magda Wieteska

Kreator stron www - przetestuj!